Jak to się zaczęło? W domu byłem tylko maszynką do robienia pieniędzy. Dwoje dzieci, wredna żona, która nawet nie patrzyła na mnie jak na mężczyznę. Nawet nie to było najgorsze, że nie uprawialiśmy seksu. Tu nie było żadnego miłego słowa ani dotyku. Niby jestem wysoko postawiony w pracy… Ale oddałbym wszystko, by poczuć się potrzebnym jako facet i człowiek.
I wtedy pojawiła się ona. Matylda przeszła do nas z innego oddziału. Młoda, ambitna, z błyskiem w oku, a jednocześnie życzliwa. Zbliżała się do mnie coraz bardziej. Często pojawiała się w moim gabinecie, by porozmawiać. Jak szedłem do pomieszczenia socjalnego, zawsze podążała za mną. Zwracała moją uwagę, bo który facet nie spojrzy na młodą, zgrabną dziewczynę, która dodatkowo tak ładnie się uśmiecha?
Aż nadszedł dzień, gdy trzeba było zostać po godzinach. Ja, jak zwykle, wychodziłem ostatni. W końcu kapitan nie opuszcza statku do momentu, aż ostatni pasażer czy załogant nie zejdzie z pokładu.
Usłyszałem stukanie do drzwi.
– Wejść – byłem już zmęczony, ale wolałem być tu niż w domu. Zobaczyłem ją. Idealne, szczupłe nogi lekko się krzyżowały. Od kolan osłaniała je spódnica, a wyżej była luźna koszula i marynarka – Matylda?
– Szefie – weszła do środka – Wszyscy już poszli. Ja wysłałam panu dokumenty na maila…
– Możesz iść – odchyliłem się na fotelu.
– A może mogę panu jakoś pomóc? Wygląda pan na wykończonego – podeszła bliżej.
– Nie, nie… nie przejmuj się – zmusiłem się do uśmiechu, a ona podeszła bliżej.
– Na pewno?
Patrzyłem na nią. Widziałem, jak uroczo przygryza wargi. Jak patrzy tym maślanym spojrzeniem.
– Nie wiem, co mógłbym ci dać do roboty jeszcze – westchnąłem.
– Wygląda pan na spiętego – zaszła mnie od tyłu i chwyciła za moje barki. Spiąłem się momentalnie, ale jej dłonie zaczęły wprawnie masować mięśnie. Jak ja tego potrzebowałem – I jest pan. Od dawna. To widać.
– Co zrobisz. Życie.
– Życie… – jej dłonie spłynęły niżej – nie może polegać tylko na tym, że się pracuje do późna, bez przyjemności.
Nie reagowałem. Kłóciło się to ze mną, ale podświadomie bardzo chciałem, by popłynęła tymi palcami jeszcze niżej. I tak było.
– W końcu jesteśmy tu sami – wyszeptała mi do ucha i zaczęła rozpinać mój pas. Jej wilgotne usta przyległy do mojego policzka.
– Co robisz? Pracujemy ze sobą.
– I? Mnie to nie przeszkadza, jeśli panu też nie…
Cholera, chciałem tego. Szczególnie gdy jej dłonie dotykały już moich bokserek. Obróciłem do niej twarz i zacząłem ją całować. Namiętnie, długo. Tak, jak dawno z nikim się już nie całowałem. Jej wargi ochoczo przyciskały się do moich. Nasze języki splatały w skomplikowanym tańcu.
Pozbyliśmy się moich spodni. Widziałem, jak wyciągnęła spod spódnicy majtki i usiadła okrakiem na moich kolanach. Była mokra… a ja byłem gotów. Wetknęła mojego penisa głęboko w siebie, stękając przy tym cicho. Wtuliła moją głowę w swoje piersi, wciąż skryte pod materiałem koszuli. Oplotłem ją ramionami, przytrzymując jedną dłonią pośladek, drugą jej plecy.
Nie spieszyliśmy się. Była ciepła i świeża jak majowy poranek. Pachniała kwiatowymi perfumami, powodującymi zawirowania w mojej głowie. Nie chciałem, by ta chwila się kończyła. W pewnym momencie zrzuciłem wszystko z biurka. Posadziłem ją na nim. Fantazja się spełniała. Oplatała mój kark palcami i patrzyła mi w oczy, a ja niespiesznie zgłębiałem jej ciało. Gdy rozpiąłem jej koszulkę, zobaczyłem parę niewielkich, ale niesamowicie apetycznych piersi, delikatnie kołyszących się w staniku. Pochyliłem się do nich. Całowałem je, a ona tuliła do nich moją głowę.
Nie wiem, kiedy wylądowaliśmy na sofie obok. Pamiętam, jak kończyliśmy. Nie były to fajerwerki. To było po prostu obopólne spełnienie. Błysk, strzał i odprężenie. Leżałem pod nią. Ona spoczywała na mnie z głową na moim torsie. Bawiłem się jej włosami. Mogłem teraz stracić wszystko. Ale zyskałem to, za czym zatęskniłem.