Wielu taksówkarzy nie lubi jeździć nocą, bo to niebezpieczne. Nie to, żeby i mi się nie przytrafiło mieć noża przy szyi. Nocą jednak można zarobić najlepiej… i często odchodzą najciekawsze akcje. Szczególnie gdy są to np. studenckie wieczory.
A szczególnie w pamięć wryła mi się jedna studentka. Dziewczyna była ewidentnie mocno rozluźniona przez procenty i cały czas roześmiana. Podjechałem po nią pod popularny klub, a ona się wtoczyła do środka. Nie siadała na tyłach. Wybrała miejsce obok mnie. Była szczuplutka w luźnej czarnej sukience, która mieniła się lekko. Jej brązowe włosy były upięte w wysoki kucyk.
– Dokąd? – zapytałem.
– Do raju – parsknęła, zakrywając usta.
– A gdzie ten raj? – zapytałem rozbawiony.
– A… – machnęła dłonią – na Mickiewicza. Ale niech pan jedzie dłuższą drogą. Muszę nieco wytrzeźwieć, nim chłopak mnie zobaczy.
– Sobie pani życzy – dłuższy kurs, większy zarobek, prawda?
Jechaliśmy. Usta się jej nie zamykały. Nawijała cały czas. Licznik nabił już grubo ponad 50 złotych, a my jeszcze nie byliśmy na miejscu.
– Złociutki – dotknęła mojego uda – Jeszcze trochę będziemy jechać… ale ja nie mam tyle kasy, żeby już teraz ci zapłacić.
– No… to pięknie – westchnąłem, momentalnie tracąc nastrój – To co z tym zrobimy? Chłopak ma?
– To gołodupiec – machnęła ręką – Ale mam lepszą ofertę – wsadziła mi dłoń między uda i sięgnęła jąder. Zaczęła je masować przez spodnie.
– Mówisz, że płatność w naturze?
– Aha – uśmiechnęła się. Oczy miała zmrużone, ale, wydawało się, że na tyle przytomne, że wie, co robi – Tylko znajdź odpowiednie miejsce.
Odbiłem w uliczkę, która jest rzadziej uczęszczana. Ona już zdążyła rozpiąć pas i spodnie. Wzięła fiuta w usta i zaczęła go ssać. Miętosiła go wargami i językiem. Gdy stał już całkowicie, brała go aż po gardło. Docisnąłem ją mocno, chcąc zobaczyć, czy da radę. Wytrzymała. W kabinie rozchodziło się charkanie. Puściłem ją po chwili. Uniosła głowę, a strużka śliny pociekła z kącika ust.
– Kurwa, jaki duży… – zaczęła go mocno trzepać – Chodź – wysiadła z auta, a ja za nią. Oparła się o dach i wypięła. Zaszedłem ją od tyłu i dotknąłem jej ciała.
– Nie głaszcz mnie, tylko zerżnij – wydyszała, wciąż łapiąc powietrze po lodziku. Cóż… klient nasz pan.
Zsunąłem z niej majtki, odsłoniłem zgrabne pośladki i wszedłem mocno w cipkę. Mokry od jej śliny fiut wdarł się głęboko, a ona jęknęła. Zakryłem jej usta i zacząłem ją pierdolić z całych sił. Czułem, jak jęczy mi w dłoń, napierając na mnie ciałem. Zsunąłem palce z jej twarzy na szyję, zaciskając je na niej. Jęki zmieniły się w cichsze stęknięcia. Widziałem, że tylko gdzieniegdzie w starych kamienicach paliły się światła. Wiedziałem, że nikt nie będzie nam tu przeszkadzać. To nie ta dzielnica, gdzie wzywa się policję.
Obróciłem ją bokiem do mnie. Uniosłem jej nogę i wszedłem pod innym kątem. Szarpałem nią silnie, napierając jednocześnie. Pieprzyłem ją na tyle szybko, że jej jęki zmieniły się w jedną długą nutę, krzyk pełen rozkoszy. Widziałem, jak jej dłoń powędrowała w kierunku cipki i masowała się. Wyła coraz głośniej, a ja czułem, że to już zaraz. Pisnęła głośno, a z jej cipki pociekły soczki, zalewając moje jaja i kapiąc na brudny chodnik.
– Klęknij – sapnąłem, a ona od razu opadła przede mną na kolana. Wzięła go w usta i ssała silnie do momentu, gdy wyrwałem go z jej ust i spryskałem jej twarz śmietanką. Gęsta, biała sperma wylądowała na jej twarzy i dekolcie, wplątała się we włosy i rozmazywała makijaż. Roześmiana zebrała wszystko w usta i przemieszała ze śliną, by zaraz całość połknąć.
– Może być taka zapłata? – mrugnęła figlarnie. Mogła być. Czemu nie?