Czy wiecie, że w Polsce są też zawody seksualne? W sensie – sport, a nie praca. W sieci nawet można znaleźć relacje z takich wydarzeń, szczególnie tych największych. My braliśmy udział w nieco innej konkurencji. Mieliśmy uprawiać najdłuższy seks grupowy z jedną laską. Trzeba było mieć tylko własną drużynę. Na dziewczynę mogło przypadać trzech facetów. Dogadałem się więc z kumplami i koleżanką, która lubiła się czasem zabawić bez zobowiązań. Czy wyobrażacie sobie, że było łącznie 10 takich ekip? Jednak z Wioletą mieliśmy szansę na zwycięstwo.
Do dyspozycji mieliśmy wszystko – gadżety erotyczne, lubrykanty, gumki… Jednak że lubiliśmy się bawić bez gumek, a Wioletka sama narzekała na „płaszcze”… to mieliśmy jedną z najlepszych ekip.
Zaczynaliśmy na spokojnie. Staliśmy we trójkę i patrzyliśmy z góry, jak ssie nam po kolei i próbuje chwycić wszystkie na raz. W grupie obok laska była bardziej dynamiczna. Trzepała rytmicznie dwóm, kiedy trzeciemu ssała. W całej sali rozchodziły się jęki i stęknięcia, a także wszechobecne cmokanie ust zaciskających się na fiutach.
Zasady były proste. Mogliśmy spuszczać się, ile wlezie. Rżnąć tak długo, jak damy radę. Ale gdy fiut ostatniego członka drużyny opadnie lub panna nie da rady – wtedy ta drużyna odpada.
Dlatego się nie spieszyliśmy. Pozwoliliśmy się Wioletce oswoić z naszymi kutasami, gdy kilka innych drużyn już przeszło do ostrego rżnięcia. Szczególnie jedna miała ostrego kozaka, który pieprzył laskę na ostro i praktycznie się nie spuszczał. Patrzyliśmy na niego, wiedząc, że to on będzie naszym głównym konkurentem.
W końcu i nasza koleżanka wylądowała na płaskim, miękkim szezlongu. Staliśmy z jednym z kumpli nad nią, pozwalając jej ssać i bawić się naszymi jajami, gdy trzeci wchodził akurat w jej cipkę. Pieprzył ją na ostro, a ona nawet nie zająknęła się, tylko grzecznie, bez ząbków, ssała nasze sterczące kutasy. Pierwszy mój spust przyszedł dość szybko, co mnie niezadowoliło. Udekorowałem nim jej cycki. Wsmarowałem w nie swoją spermę, mając tylko nadzieję, że dam radę więcej. Po pierwszym spuście w końcu wytrzymałość powinna wzrosnąć, prawda?
I wzrosła. Zmieniliśmy się miejscami. Teraz to ja pchałem jej cipkę. A była gorąca i rozpalona. Porządnie rozepchana, więc mogłem wejść dość głęboko, bez ryzyka, że zaraz znów strzelę. Ze zdziwieniem przyjęliśmy wiadomość, że jedna drużyna już odpadła. Sama laska, silikonowa blondie, nie wyglądała na zadowoloną. Zostało jeszcze 9 teamów.
W pewnym momencie Wioleta spojrzała w bok, a później popatrzyła po nas – Chcę, tak jak ona – wskazała laskę, w której było trzech gości. Widzieliśmy, jak dwa fiuty rozpychały jej cipkę, gdy trzeci był w dupci. Wszedłem więc pod Wioletkę, wysmarowałem jej dupkę żelem i wcisnąłem się w tyłek. Z pewnym rozbawieniem patrzyłem, gdy kumple z trudem rozpychali jej szparkę. Z doświadczenia wiem, że była elastyczna, ale nie sądziłem, że tak się rozszerzy. Będąc w jej tyłku, czułem, jak oni się rozpychają w cipie. Wioleta wyła z podniecenia, a my tylko patrzyliśmy, jak inni też tego próbują.
Minęła już dobra godzina, gdy w końcu zostaliśmy we trzy drużyny. Wioleta była już cała w naszej spermie. Mokra od potu i własnych soków. Kilka razy zdołała trysnąć przy orgazmie. Cipka była czerwona i nabrzmiała. A nas w drużynie zostało dwóch, gdy mocarny kozak obok wciąż pieprzył po ledwie jednym wystrzale. I wtedy odpadła trzecia drużyna… i mój kumpel. Zostałem sam na sam z Wioletą, konkurując z wyraźnie podrasowanym ogierem i jego partnerką.
– Musimy to wygrać – Wioleta szepnęła mi do ucha – Siadaj, dosiądę Cię. Skrzyżuj nogi.
Zrobiłem, co kazała. Mimo zmęczenia czułem, że to był dobry ruch. Minęło dobre pół godziny jeszcze ostrej jazdy, aż w końcu zostaliśmy sami. Byliśmy poobcierani, zmordowani, ale przeżyliśmy jeszcze ten jeden orgazm. Byliśmy zwycięzcami.